Cuda dzieją się po cichu • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz!
Tekst piosenki: Nie mógł wiedzieć nikt Modląc się czy słyszą nas I jaśniejszy w sercach ton Niedosłyszalny był Dziś nie lękamy się Choć przeżywamy grozy czas A przenosząc góry Nikt nie przeczuł własnych sił Bo cuda dzieją się Gdy wierzysz w nie Gdyś pragnął ich I o nich śnił Więc może sprawisz je Któregoś dnia Gdy wierzysz w nie Ze wszystkich sił Gdy zawsze wierzysz w nie Ten okropny czas Gdy słów modlitwy brakło nam Wszelkiej już nadziei cień Znikł niby nocą ptak A jednak stoję tu I serce pełne wiary mam Słów tych pełne których mi Tak bardzo było brak Bo cuda dzieją się Gdy wierzysz w nie Gdyś pragnął ich I o nich śnił Więc może sprawisz je Któregoś dnia Gdy wierzysz w nie Ze wszystkich sił Gdy zawsze wierzysz w nie Ashira ladonai kigaoh ga ah Ashira ladonai kigaoh ga ah Micha mocha ba'elim Adonai Micha mocha ne'e dar bakodesh Nachitah v'chas d'cha am zu gaalta Nachitah v'chas d'cha am zu gaalta Ashira ashira ashira Ashira ladonai kigaoh ga ah Ashira ladonai kigaoh ga ah Micha mocha ba'elim Adonai Micha mocha ne'e dar bakodesh Nachitah v'chas d'cha am zu gaalta Nachitah v'chas d'cha am zu gaalta Ashira ashira ashira Bo cuda dzieją się Gdy wierzysz w nie Gdyś pragnął ich I o nich śnił Więc może sprawisz je Któregoś dnia Gdy wierzysz w nie Ze wszystkich sił Wszystkich sił Gdy zawsze wierzysz w nie I w swej nadziei trwasz Tłumaczenie: Nobody could know, While praying that they could hear us And that brighter tone in hearts Was not audible. Today we're not afraid Although we have a terror time, And while moving mountains, No one foresaw his own strength. Because miracles happen When you believe in them. When you wanted them And dreamed about them. So maybe you'll do them Just someday. When you believe in them With all your strength. When you always believe in them. That terrible time, When we were missing words of pray, And even shadow of a hope Disappeared like bird at night. And yet I'm standing here And I have heart full of faith. And full of all these words Which I missed so, so much. Because miracles happen When you believe in them. When you wanted them And dreamed about them. So maybe you'll do them Just someday. When you believe in them With all your strength. When you always believe in them. I will sing unto Adonai for He has triumphed gloriously. I will sing unto Adonai for He has triumphed gloriously. Who is like You, O Adondai, among the gods? Who is like You, glorious in holiness? In Your mercy, you lead the people You redeemed. In Your mercy, you lead the people You redeemed. I will sing, I will sing, I will sing... I will sing unto Adonai for He has triumphed gloriously. I will sing unto Adonai for He has triumphed gloriously. Who is like You, O Adondai, among the gods? Who is like You, glorious in holiness? In Your mercy, you lead the people You redeemed. In Your mercy, you lead the people You redeemed. I will sing, I will sing, I will sing... Because miracles happen When you believe in them. When you wanted them And dreamed about them. So maybe you'll do them Just someday. When you believe in them With all your strength. When you always believe in them. And you persist in your hope. Idealny dom staje się dostępny, praca zostaje otwarta, pieniądze mnożą się, pojawiają się właściwi ludzie… Nie „wierzę” w cuda takie jak te; Widzę je w moim codziennym życiu. Nie powiedziałbym więcej, że wierzę w cuda, niż powiedziałbym, że wierzę w samochody, samoloty lub krzesła.

Nie mógł wiedieć nikt, Modląc się czy słyszą nas I jaśniejszy w sercach ton Niedosłyszalny był Dziś nie lękamy się, Choć przeżywamy grozy czas A przenosząc góry, Nikt nie przeczuł własnych sił Bo cuda dzieją się Gdy Wierzysz w nie Gdyś pragnął ich i o nich śnił Więc może sprawisz je Któregoś dnia Gdy wierzysz w nie, Ze wszystkich sił Gdy zawswe wierzysz w nieTen okropny czas, Gdy słów modlitwy brakło nam Wszelkiej już nadziei cień Znikł niby nocą ptak A jednak stoję tu (A jednak stoję tu) I serce pełne wiary mam Słów tych pełne, których mi Tak bardzo było brak Bo cuda dzieją się Gdy wierzysz w nie (Gdy wierzysz w nie) Gdyś pragnął ich i o nich śnił (i o nich śnił) Więc może sprawisz je Któregoś dnia (Któregoś dnia) Gdy wierzysz w nie, Ze wszystkich sił Gdy zawswe wierzysz w nieA-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah A-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah Mi-cha-mo-cha ba-e-lim adonai Mi-ka-mo-cha ne-dar-ba-ko-desh Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta A-shi-ra, a-shi-ra, A-shi-ra A-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah A-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah Mi-cha-mo-cha ba-e-lim adonai Mi-ka-mo-cha ne-dar-ba-ko-desh Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta A-shi-ra, a-shi-ra, A-shi-raBo cuda dzieją się Gdy wierzysz w nie Gdyś pragnął ich i o nich śnił (i o nich śnił) Więc może sprawisz je Któregoś dnia (Któregoś dnia) Gdy wierzysz w nie, Ze wszystkich sił (Wszystkich sił) Gdy zawswe wierzysz w nie Gdy wierzysz w nie Dernière modification par BlackRyder Dim, 22/05/2022 - 04:14 traduction en anglaisanglais When You Believe In Them Nobody could know, praying if they could hear us And the brighter tone within our hearts couldn't be heardYet today we're not afraid although we live in a time of terror And when lifting mountains nobody predicted their own strengthBecause miracles happen, when you believe in them When you desired for them and dreamt about themSo maybe you'll make them happen someday When you believe in them with all your might When you always believe in themIn this horrible time we lacked the words to pray Any shadow of hope disappeared like a bird in the nightAnd yet, I'm standing here (And yet, I'm standing here) And I have a heart full of faith Now I have a heart full of words, which I've missed so muchBecause miracles happen, when you believe in them (When you believe in them) When you desired for them and dreamt about them (and dreamt about them)So maybe you'll make them happen someday (Someday) When you believe in them with all your might When you always believe in themI will sing to the Lord, for he has triumphed I will sing to the Lord, for he has triumphed Who is like you, oh Lord, among the gods? Who is like you, glorious in holiness? You in your mercy have led forth the people whom you have redeemed You in your mercy have led forth the people whom you have redeemed I will sing! I will sing! I will sing! I will sing to the Lord, for he has triumphed I will sing to the Lord, for he has triumphed Who is like you, oh Lord, among the gods? Who is like you, glorious in holiness? You in your mercy have led forth the people whom you have redeemed You in your mercy have led forth the people whom you have redeemed I will sing! I will sing! I will sing!Because miracles happen, when you believe in them When you desired for them and dreamt about them (and dreamt about them)So maybe you'll make them happen someday (Someday) When you believe in them with all your might (All your might) When you always believe in them (When you believe in them) Publié par Zarina01 Jeu, 15/06/2017 - 16:14

Nie wiem co bardziej mnie dziwi: czy to, że prawdziwe cuda dzieją się również dzisiaj czy że nie są powszechnie znane. Autorka na podstawie dokumentów Archiwum Jasnogórskiego oraz Jasnogórskiej Księgi Cudów i Łask, opisuje cuda i łaski, które miały miejsce w latach 1929-2016.
Russia is waging a disgraceful war on Ukraine. Stand With Ukraine! Artist: The Prince of Egypt (OST) Album: Książę Egiptu - OST (1998) Translations: English Polish Polish Gdy wierzysz w nie [When You Believe] ✕ Nie mógł wiedieć nikt, Modląc się czy słyszą nas I jaśniejszy w sercach ton Niedosłyszalny był Dziś nie lękamy się, Choć przeżywamy grozy czas A przenosząc góry, Nikt nie przeczuł własnych sił Bo cuda dzieją się Gdy Wierzysz w nie Gdyś pragnął ich i o nich śnił Więc może sprawisz je Któregoś dnia Gdy wierzysz w nie, Ze wszystkich sił Gdy zawswe wierzysz w nieTen okropny czas, Gdy słów modlitwy brakło nam Wszelkiej już nadziei cień Znikł niby nocą ptak A jednak stoję tu (A jednak stoję tu) I serce pełne wiary mam Słów tych pełne, których mi Tak bardzo było brak Bo cuda dzieją się Gdy wierzysz w nie (Gdy wierzysz w nie) Gdyś pragnął ich i o nich śnił (i o nich śnił) Więc może sprawisz je Któregoś dnia (Któregoś dnia) Gdy wierzysz w nie, Ze wszystkich sił Gdy zawswe wierzysz w nieA-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah A-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah Mi-cha-mo-cha ba-e-lim adonai Mi-ka-mo-cha ne-dar-ba-ko-desh Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta A-shi-ra, a-shi-ra, A-shi-ra A-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah A-shir-ra I'a-do-nai ki ga-oh ga-ah Mi-cha-mo-cha ba-e-lim adonai Mi-ka-mo-cha ne-dar-ba-ko-desh Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta Na-chi-tah v'-chas-d'-cha am zu ga-al-ta A-shi-ra, a-shi-ra, A-shi-raBo cuda dzieją się Gdy wierzysz w nie Gdyś pragnął ich i o nich śnił (i o nich śnił) Więc może sprawisz je Któregoś dnia (Któregoś dnia) Gdy wierzysz w nie, Ze wszystkich sił (Wszystkich sił) Gdy zawswe wierzysz w nie Gdy wierzysz w nie ✕Last edited by BlackRyder on Sun, 22/05/2022 - 04:14 Add new translation Add new request Translations of "Gdy wierzysz w nie ..." The Prince of Egypt (OST): Top 3 Music Tales Read about music throughout history
Kochani cudów nie dokonuje człowiek Cuda Ojca Pio czy Jana Pawła II To nie oni czynili cuda a Pan Bóg czynił cuda poprzez nich Sam Ojciec Pio tak mówił. Przychodzili do niego ludzie i mówili, że cuda się dzieją bo ludzie modlą sie do niego o wstawiennictwo za nimi do Pana naszego Boga i dzieje się tak jak proszą, a Ojciec Pio zawsze mówił: Nie dziękujcie mnie a Matce
Tekst piosenki: Gdy wierzysz w nie Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Nie mógł wiedzieć nikt -- modląc się - czy słyszą nas;I jaśniejszy w sercach tonNiedosłyszalny byłDziś nie lękamy się,Choć przeżywamy grozy czas,A przenosząc góry,Nikt nie przeczuł własnych siłBo cuda dzieją się -- gdy wierzysz w nie,Gdyś pragnął ichI o nich śnił;Więc może sprawisz jeKtóregoś dnia? -- gdy wierzysz w nieZe wszystkich siłGdy zawsze wierzysz w nieTen okropny czas,Gdy słów modlitwy brakło nam,Wszelkiej już nadziei cieńZnikł - niby nocą ptak;A jednak stoję tuI serce pełne wiary mam -- słów tych pełne, których miTak bardzo było brak!Bo cuda dzieją się,Gdy wierzysz w nie,Gdyś pragnął ichI o nich śnił;Więc może sprawisz jeKtóregoś dnia? -- gdy wierzysz w nieZe wszystkich siłGdy zawsze wierzysz w nie!Ashira lADONAI kigaoh ga ah!Ashira lADONAI kigaoh ga ah!Micha mocha ba'elim ADONAIMicha mocha ne'e dar bakodeshNachitah v'chas d'cha am zu gaaltaNachitah v'chas d'cha am zu gaaltaAshira ashira ashira!Ashira lADONAI kigaoh ga ah!Ashira lADONAI kigaoh ga ah!Micha mocha ba'elim ADONAIMicha mocha ne'e dar bakodeshNachitah v'chas d'cha am zu gaaltaNachitah v'chas d'cha am zu gaaltaAshira ashira ashira!Bo cuda dzieją się -- gdy wierzysz w nie,Gdyś pragnął ichI o nich śnił;Więc może sprawisz jeKtóregoś dnia? -- gdy wierzysz w nieZe wszystkich sił,Wszystkich siłGdy zawsze wierzysz w nieI w swej nadziei trwasz! Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Teledysk Informacje Read more on Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Książę Egiptu (1) 1 0 komentarzy Brak komentarzy
Członkowie grupy spotykają się już w południe, przebierają się, charakteryzują i około czternastej ruszają w drogę. Do "bazy" wracają około 22-23. Kolędniczy obyczaj miewa się coraz Bo cuda dzieją się, gdy wierzysz w nie (Lider) Szedłem przez las, siarczysty deszcz moczył moje futro i sprawiał że robiło się cięższe. Moje uszy wciąż postawione na sztorc wsłuchiwały się w szum. Zatrzymałem się nagle i spojrzałem przed siebie gdzie rozciągała się jaskinia. Stałem przez chwile.. nie potrafiłem tam wejść. Skarciłem sam siebie po czym obeszłem grotę dookoła. Wskoczyłem po paru skałach na jej dach by zajrzeć niepostrzeżenie do środka. Wsadziłem nos w maleńką dziurkę i ujrzałem dwie wilczyce rozmawiające, nie wiedzące mnie. Obok nich wesoło bawiło się pięcioro szczeniąt. Skupiłem uwagę na jednym z nich. Coś było nie tak.. czegoś brakowało.. jakby jednego elementu układanki. Westchnąłem cicho i usiadłem patrząc tym razem na niebo. „Dlaczego? Nie rozumiem ‘’ – pomyślałem. Nic nie mogłem zrozumieć.. - Skiper.. – mruknąłem cicho jakby do siebie po czym zeskoczyłem i oddaliłem się szybkim biegiem od jaskini. Zniknąłem z HOLS na kilka dni.. Ślad o mnie zaginął.. słuch również.. Mianowicie udałem się w strony z których pochodziłem.. Po długim i wyczerpującym biegu dotarłem na miejsce. Przebrnąłem niepostrzeżenie przez wielką zieloną bramę, po czym wślizgnąłem się w wąską norę ukrytą w zaroślach. Tam czołgając się przez długi ziemny tunel doszłem wreszcie do celu. Miejsca było wystarczająco, wyprostowałem się więc i wsłuchałem w cichą melodię dookoła. Nagle z głębi nory wyszedł mi na spotkanie właściciel. Był to dość spory czarny basior, stary bardzo, wychudzony i zniekształcony, kulał na jedną łapę. Również siadł i mruknął: - Miałeś przychodzić w wyjątkowych sytuacjach.. - To jest wyjątkowa sytuacja – odpowiedziałem po czym zlustrowałem go wzrokiem – Mam syna – zacząłem powoli acz niepewnie - Syna? – zakrztusił się tamten.. – Ale to nie możliwe… – Na chwile obydwoje zamilkliśmy wzajemnie się sobie przypatrując – Może to nie twoje dziecko? - Nie sądzę.. W tej kwestii akurat nie mam się co zastanawiać – odpowiedziałem nieco pewniej lecz moje ciało wciąż drżało. Zamyślił się na chwile po czym wstał i zniknął w ciemnościach. Wtedy ja znów odezwałem się. - Ale cuda przecież się zdarzają.. prawda? -Wierzysz w to? – w odpowiedzi usłyszałem tylko cichy pomruk. – Tak naprawdę nic nie dzieje się bez powodu.. a z tobą na pewno nie jest dobrze.. sam pamiętasz tamten dzień.. - a może to było jedno wielkie kłamstwo? Jakiś głupi żart? - Głupi żart? Chyba sobie żartujesz – wychrypiał – Keros(czyt. Kiros) nigdy nie kłamał.. Chodź tu.. musze to zbadać. Poszedłem w stronę jego głosu i wtem zemdlałem.. nie pamiętam co się działo dalej.. * * * Ocknąłem się w zupełnie innym miejscu, na wolnej przestrzeni. Szybko zrozumiałem że Jack przeniósł mnie do świątyni mgieł, siedliska Kerosa. Przedemną stał olbrzymi tygrys tworzący nade mną świetliście zielonkawą kulę. Postanowiłem ze najlepiej będzie się nie ruszać. Czułem się dziwnie.. miałem mdłości a jednocześnie zatęskniłem za domem. - To jest niemożliwe.. - Musi być jakieś wytłumaczenie – rzekł spokojnie Keros – Musisz go tu przyprowadzić..ale tak by matka o tym nie wiedziała.. Nie wiem jak to zrobisz.. – Tygrys sporzał na mnie poważnie. -Kogo? – spytałem. - Twego syna.. - Skipera? Ale on tu niczemu nie zawinił! – krzyknąłem - Nic mu nie zrobimy.. to cud.. prawdziwy cud że jest.. ale ja chciałbym zbadać jego energię.. i dowiedzieć się w jaki sposób złamałeś klątwe… - Cóż.. dobrze - szepnąłem nieco ciszej.. Po czym zostałem puszczony wolno.. Wróciłem do HOLS, wciąż nie czułem się najlepiej ale musiałem udawać że wszystko jest w porządku.. co było dla mnie najgorszym z możliwych rozwiązań.. Nie miałem wyboru.. Nie spodziewaliśmy się, że działanie to może być dla kogoś tak bardzo brzemienne w skutkach. T a pomoc przyszła do nas w najmniej spodziewanym momencie, gdy znajdowaliśmy się, zresztą nie po raz pierwszy, w dramatycznej sytuacji życiowej – napisała w liście do nas 72-letnia pani Wiesława, która samotnie, przez całą dobę fot. Adobe Stock, yiorgosgr Powinnam wcześniej coś zauważyć, wyrzucałam sobie, leżąc bezsennie w łóżku. Od pewnego czasu Ada była jakaś weselsza, bardziej beztroska i… ładniejsza. Zaczęła dbać o siebie, nowa fryzurka, modne ciuchy. Cieszyłam się, myśląc, że otrząsnęła się wreszcie po traumie zdrady i paskudnego rozwodu. Ale gdy poznałam faktyczną przyczynę tych pozytywnych zmian, przestraszyłam się. – Nie uwierzysz – powiedziała, patrząc na mnie z łobuzerskim błyskiem w oku – ale zakochałam się. I to ze wzajemnością! – dodała triumfująco. – Co zrobiłaś? To jakiś żart? – sondowałam ją wzrokiem, oczekując, że zaraz wybuchnie psotnym śmiechem. Zachowywała się jak smarkata nastolatka A ona promieniała jakimś głupkowatym, smarkatym szczęściem i kiwała głową. – Tak, tak, nie przesłyszałaś się. Kocham i jestem kochana! – Tak nagle? – bąknęłam. – Nie nagle – przyznała, odgarniając z czoła kosmyk włosów. Znak zmieszania. – To trwa od wakacji… – Jakich wakacji? Przecież w wakacje byłyśmy razem w Kołobrzegu. Dobrze się bawiłyśmy. We trójkę, jak zawsze, bez facetów, więc… – Bo to nie było w Kołobrzegu. Przy tobie i Halinie nie miałabym szans na romans – uśmiechnęła się przepraszająco. – Tylko trochę później. Na szkoleniu. Tym trzydniowym, w Karpaczu. On też na nim był. Spodobał mi się od razu. Taki… – westchnęła – no taki inny niż reszta. Dżentelmen. Troskliwy, opiekuńczy, empatyczny… Ona się rozmarzyła, a ja czułam narastające zdenerwowanie. Irytował mnie ten jej cielęcy wzrok, ten nastoletni entuzjazm nieprzystający do doświadczonej kobiety po czterdziestce. – Co ty o nim wiesz? – przerwałam jej. – Rozwiedziony, bezdzietny, przedstawiciel firmy farmaceutycznej, mieszka w Kaliszu – wyliczała posłusznie. – Ma na imię Kamil. Ładnie, prawda? – Imię jak imię – skwitowałam kwaśno. – I co takiego zaszło na tym szkoleniu, że aż się… zakochałaś? – Oj, niby nic takiego, drobiazgi, poza tym wtedy jeszcze go nie kochałam, ale wzbudził moje zainteresowanie. Przez te swoje maniery, takie przedwojenne. Przepuszcza w drzwiach, odsuwa krzesło, nalewa wino… – Od kiedy to podczas kursów wino podają? – zakpiłam. – Byłam na wielu i na żadnym mnie winem nie uraczyli. – Nie czepiaj się. Jasne, że nie podczas wykładów, ale te trwały do szesnastej. Popołudnia i wieczory mieliśmy dla siebie. Całą grupą robiliśmy wycieczki po okolicy, a potem szliśmy na kolację. Tam miał okazję pokazać swoją klasę. – Taa… przedwojenne maniery… To ile lat ma ten biały kruk? Mógłby być twoim ojcem czy może wręcz dziadkiem? Trafiłam, to jakiś stary pryk. Jezu… – Dziewczyno – jęknęłam. – Chcesz zostać niańką? Ada podniosła głowę i jakoś hardo patrząc mi w oczy, powiedziała: – Trzydzieści osiem. Tyle ma lat Kamil. Z wrażenia zakrztusiłam się herbatą. – Czyli jest ponad dziesięć lat młodszy od ciebie – podsumowałam, kiedy już mogłam mówić. – No i co z tego? – przybrała obronny ton i postawę. – Oboje jesteśmy pełnoletni i po przejściach. – Ale ty za dziesięć lat będziesz miała prawie sześćdziesiąt, a on będzie dopiero „po czterdziestce”. Ty będziesz starszą panią, a on facetem w kryzysie wieku średniego, kiedy panowie oglądają się za dwudziestkami. Koniecznie chcesz powtórki z rozrywki, jaką zafundował ci były mąż? – zdenerwowałam się nie na żarty i nie przebierałam w słowach. – Mało ci było? Przypomnieć ci, jak wyłaś? Byłam okrutna, ale dlatego, że bałam się o przyjaciółkę. Zdradę męża okupiła poważną depresją. Z kolejnej miłosnej tragedii mogłaby się już nie podźwignąć. Muszę wybić jej z głowy to zauroczenie. Ryzykowałam, że się na mnie obrazi, ale obie to jakoś przeżyjemy, a ona tego niewydarzonego romansu już niekoniecznie. Ada popatrzyła na mnie ze zrozumieniem. – Na początku też mi się wydawało, że to nie ma przyszłości – przyznała. – Dużo na ten temat rozmawialiśmy… Zaskoczyła mnie. Bo znaczyło, że sprawy zaszły już dość daleko. – Rozmawialiście na temat różnicy wieku między wami? – Tak – uśmiechnęła się z niejaką dumą. – Kamil mówi, że przecież przyszłości nikt nie zna. Wszystko może się zdarzyć, na przykład samochód go potrąci, ale to nie powód, aby rezygnować ze szczęścia. Mój mąż był straszy ode mnie, żona Kamila młodsza od niego, a i tak oboje zostaliśmy zdradzeni i porzuceni. – Twój były to debil i palant, obie o tym wiemy, ale żona tego całego Kamila mogła mieć powód, by odejść. Może wcale aż takim ideałem nie jest… – A kto jest? – Ada zaśmiała się nerwowo. – Ja też mam wady, nie zaprzeczaj. Liczy się, że mimo wad można się wzajemnie kochać i szanować. My dobrze się rozumiemy, lubimy spędzać ze sobą czas, mamy podobne poczucie humoru. A żona Kamila odeszła, bo poznała majętniejszego i bardziej wpływowego. Uspokoiłam cię? Im dłużej mówiła, tym bardziej się martwiłam – Ani trochę. Mówisz, że poznała majętniejszego. Skąd wiesz, że on w ogóle coś posiada? Może cała ta jego miłość to po prostu chęć uwicia sobie gniazdka w twoim wypieszczonym mieszkanku? – Nie wiesz, a mówisz – skrzywiła się. – Kamil ma własny dom, jeździ dobrym samochodem, jego firma przynosi niezły dochód… – I ty w to wierzysz? Każdy na początku zgrywa Bóg wie kogo, a potem okazuje się, że dom wynajęty, samochód w leasingu, firma zadłużona… Pytał cię o dochody, stan posiadania? – obudziła się we mnie prawniczka, przyznaję, jednak wątpliwości co do intencji owego wspaniałego Kamila rosły we mnie z prędkością bambusa. – Nie musiał, pani prokurator, sama mu powiedziałam, że do zamożnych osób nie należę. Zresztą mój dwunastoletni opel najlepiej dowodzi, że milionerką nie jestem. To prędzej ja mogę uchodzić za łowczynię posagów, bo jak pojechałam do niego do Kalisza, szczękę zbierałam z podłogi. Pod takim byłam wrażeniem domu, wystroju, ogrodu… Nie uśpiła moich obaw. – Wybacz, ale to wszystko wygląda zbyt pięknie – stwierdziłam ponuro. – Prawda? Ja też nie mogłam uwierzyć. Wmawiałam sobie, że to przelotny romans, jakieś zauroczenie, podobnie jak ty podejrzewałam go o jakieś niecne intencje… – I co sprawiło, że pozbyłaś się tych podejrzeń? – spytałam. – Moja choroba. – Byłaś chora?! Dlaczego nic o tym nie wiedziałam, co? – Bo nie było takiej potrzeby. Rozchorowałam się akurat wtedy, kiedy po raz pierwszy do mnie przyjechał. Już od rana się źle czułam, ale myślałam, że to ze zdenerwowania. Ale kiedy już przyjechał, poczułam się jeszcze gorzej. Taki wstyd… Mam gościa, faceta, na którym chcę zrobić jak najlepsze wrażenie, a co chwilę ganiam do kibelka, bo jak nie torsje, to biegunka. Masakra. Przerwała, bo chyba zbyt wymownie zachichotałam. Takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach – Zapewniam cię, że to nie była korzystna dla mnie sytuacja, nie wyglądałam jak milion dolców. A on siedział przy mnie, takiej żałosnej, parzył herbatki, ocierał pot z czoła, wreszcie wezwał pogotowie. Okazało się, że to grypa jelitówka. Wziął dwa dodatkowe dni wolnego, żeby być przy mnie. Gotował rosołki, zmieniał pościel i w ogóle wszystkim się zajmował. W jego oczach widziałam troskę… Wtedy uwierzyłam. Każdy, kto nie byłby poważnie zainteresowany, uciekłby po dwóch godzinach takich atrakcji. Kiedy mi o tym opowiadała, prawie mnie przekonała, jednak ledwo wyszła, wróciło zdenerwowanie. To naprawdę było zbyt piękne. Takie rzeczy są tylko w bajkach. Jakie ukryte powody może mieć ten typek, żeby tak nadskakiwać Adzie? Okej, do burdelu za granicę jej raczej nie wywiezie. Ale może to jakiś hochsztapler, który w imię wielkiej miłości naciągnie Adę na gigantyczny kredyt? Podżyrowanie pożyczki, której nie ma zamiaru spłacać? Bycie słupem w jakimś szemranym interesie? A może to zboczeniec? Takie historie też się zdarzają. Na samą myśl o grożących przyjaciółce niebezpieczeństwach oblewał mnie zimny pot. Usiadłam do komputera. Wpisałam dane Kamila, dodałam „Kalisz” i kliknęłam „enter”. Wyskoczyło zadziwiająco dużo trafień. Otwierałam kolejne strony, jednak na żadnej nie znalazłam niczego podejrzanego. Przeważały reklamy i dobre opinie o prowadzonym przez Kamila przedsiębiorstwie. Zarejestrowana przez niego firma istniała w KRS, posiadała NIP i REGON, nie miała wpisów o zadłużeniu. Zanotowałem adres. Sprawdzałam dalej i nie natknęłam się na żadną negatywną wzmiankę. Znalazłam za to zdjęcie owego Kamila, który z okazji jakiegoś konkursu wręczał dzieciakom ufundowane przez siebie nagrody. Aż zagwizdałam. Facet był przystojny. Co tylko wzmogło moją nieufność. Zobaczyłam go z kobietą. No i mam cię, bratku! Nazajutrz, korzystając z urlopu na żądanie, pojechałam do Kalisza. Zaparkowałam przed szykowną kamienicą. Parter i piętro zajmowała firma. Na podjeździe stało kilka drogich aut. Ustawiłam się tak, aby mieć dobry widok, i uzbroiłam się w cierpliwość. Dopiero po paru godzinach z domu wyszedł facet, który przypominał tego ze zdjęcia. Wsiadł do wozu i opuścił posesję. Ruszyłam w ślad za nim. Celem okazało się osiedle domków jednorodzinnych. Zatrzymał się przed jednym z nich, otworzył pilotem bramę, wjechał do środka. Zaparkowałam kilka domów dalej i udając, że studiuję plan miasta, zastanawiałam się, co robić dalej. Rozważałam właśnie pomysł zadzwonienia do drzwi i podania się za domokrążcę, kiedy furtka się otworzyła i na ulicę wyszedł Kamil w towarzystwie ładnej, młodej brunetki. Najwyraźniej byli ze sobą zżyci: poszturchiwali się żartobliwie i przekomarzali. Mam cię, bratku! Wyciągnęłam komórkę i cyknęłam parce kilka zdjęć. Adzie oczy mydlisz, a mieszkasz z jakąś młodą laską, która wiesza ci się na szyi? Draniu. Przeczucie mnie nie myliło, pomyślałam z gorzką satysfakcją. Tylko jak o tym powiedzieć Adzie? Wiedziałam, że sprawię jej ból, ale musiałam. To był mój przyjacielski obowiązek. Lepiej teraz, później będzie jeszcze gorzej. Pojechałam prosto do niej. – Jagoda? Miło, że wpadłaś. Tak spontanicznie czy masz do mnie jakiś romans? Nieważne, cieszę się, wchodź, wchodź. Sorry za bałagan, zabrałam się za przegląd szafy, ale w piciu kawy to nie przeszkadza, prawda? – Ada, usiądź – przerwałem jej to radosne ćwierkanie. – Kawa potem, albo i coś mocniejszego, najpierw muszę ci coś pokazać. – Tak…? Coś fajnego? – uśmiechnęła, w jej oczach błysnęła ciekawość. A mnie zrobiło mi się smutno i przykro ba myśl, że za chwilę rozwieję jej marzenia o wielkiej miłości. – Byłam dziś w Kaliszu. Uniosła brwi. – Tak, pojechałam, by sprawdzić tego twojego Kamila. Możesz się obrazić, ale musiałam. Bałam się, że wpakujesz się w jakąś kabałę. I niestety, miałam rację. Mieszka z jakąś młodą laską… – Kamil? – pokręciła głową. – Musiałaś się pomylić. – A jednak. Wyszli razem z jego domu. Sama zobacz – podsunęłam jej pod nos telefon ze zdjęciami. Nastawiłam się na płacz, krzyk, przekleństwa Ada wybuchnęła śmiechem. Przelękłam się, bo takiej reakcji zupełnie się nie spodziewałam. Boże, nie udźwignęła tego! Z rozpaczy zwariowała! Patrzyłam na nią ze współczuciem, podczas gdy ona tak się zaśmiewała, że aż łzy jej ciekły po twarzy. – To… to… mi chciałaś… pokazać? – Tak, kochanie, przepraszam, wiem, że jesteś w szoku… – To Kaśka! – parsknęła. – Znasz ją? – zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, jak to rozumieć. Wie, że ma kogoś, i na to przystaje? – Oczywiście, że ją znam. To młodsza siostra Kamila. Czasem do niego przyjeżdża, żeby – jak to mówi – ogarnąć nieco brata. Przedstawił mi ją podczas pierwszej mojej wizyty u niego. Dawno nie czułam się tak głupio. Ze swoimi podejrzeniami, śledztwami i robieniem zdjęć rozwodowych zza winkla. Chryste, jeszcze tego brakuje, by Ada pomyślała, że jestem zazdrosna albo coś. Że chcę zniszczyć jej szczęście, by nasza trójca singielek się nie rozpadła. Ada jednak objęła mnie i pocałowała w policzek. – Jesteś kochana, że martwisz się o mnie i próbujesz chronić. Dziękuję – uspokajająco głaskała mnie po ramionach. – Ale sama wiesz, że nie ma gwarancji na szczęście. Nie zabezpieczę się przez każdą ewentualnością, nawet z parasolem mogę zmoknąć. Ale ze strachu przed porażką czy zranieniem nie zamierzam przegapić swojej szansy. Wiesz co? W sobotę Kamil z Kaśką mają do mnie przyjechać. Może wpadniecie też z Halinką i zrobimy wieczorek zapoznawczo-integracyjny? Chyba bezwiednie się skrzywiałam, bo dodała nieco złośliwie: – Nie martw się, nic nie wspomnę, że ty ich tak jakby już poznałaś. – Super – mruknęłam. Czytaj także:„Choć kryłem zdrady kumpla, to marzyłem, by go wydać. Czekałem aż zwolni mi miejsce, bo miałem chrapkę na jego żonkꔄGdy usłyszałam diagnozę, myślałam, że czeka mnie smutny koniec w samotności. Koleżanka cudem mnie przed tym uchroniła”„Byłam skłonna oddać swoje ciało obcemu facetowi, byle tylko zarobić kilka złotych. Dla nowych butów zrobiłabym wszystko” cPLv2X.
  • 63vk7wbla5.pages.dev/202
  • 63vk7wbla5.pages.dev/333
  • 63vk7wbla5.pages.dev/88
  • 63vk7wbla5.pages.dev/267
  • 63vk7wbla5.pages.dev/100
  • 63vk7wbla5.pages.dev/388
  • 63vk7wbla5.pages.dev/386
  • 63vk7wbla5.pages.dev/45
  • 63vk7wbla5.pages.dev/333
  • cuda dzieją się gdy wierzysz w nie